sobota, 23 kwietnia 2016

English blubells, czyli o pięknie w dzwonkach zaklętych.

Jest taki krótki czas w roku, gdy zaledwie przez 3-4 tygodnie, w angielskich lasach unosi się  mgła w kolorze indygo.


Widok to naprawdę niezwykły gdy pod korona stosunkowo nagich jeszcze drzew wyrasta ogrom dzwonkowatych kwiatów.  Sa to tzw. English blubells czyli Hiacynthoides non-scripta ( syn. Endymion non-scriptus, Scilla non-scripta). Ich polska nazwa to Hiacyntowiec zwyczajny, chociaż taki zwyczajny do końca nie jest.


Niestety nie spotkamy go w środowisko naturalnym Polski.
Rośnie on jedynie w atlantyckim pasie Europy, pomiędzy płn-wsch Hiszpanią, a Wyspami Brytyjskimi. I właśnie tu występuje jego największa koncentracja , 25-30% światowej populacji, która objęta jest ochrona całkowitą.


Z podziemnych bulw, wczesna wiosna, zwykle w kwietniu, jeszcze przed rozwojem liści z wyższych partii lasu,  wyrasta kobierzec fioletowo - niebieskich kwiatów.
Kwiatostan u Hiacyntowca zwyczajnego składa się z 5-12 pojedynczych kwiatów, które pojawiają się na długim (nawet do 50 cm) pędzie kwiatowym.
Każdy pojedynczy kwiat składa się z 6 pojedynczych płatków, których końce mocno wywijają się do góry.


W naturze Blubells pojawiają się tylko w starych lasach, w których mogą rosnąć, i mnożyć się niezakłócenie.
Bardzo dobrze czuja się tez w ogrodach o charakterze leśnym, gdzie mogą, i często są gatunkiem inwazyjnym.
Hiacyntowce, podobnie jak inne rośliny cebulowe sadzi się wczesna jesienią, w wilgotnych, żyznych i dobrze zdrenowanych glebach.


W Polce bardziej znany jest Hiacyntowiec hiszpański (Hiacyntoides hispanica), który choć blisko spokrewniony z H. zwyczajnym, i na pierwszy rzut oka bardzo podobny rożni się od niego zasadniczo. Kwiaty są znacznie niższe, a ich płatki mniej wywinięte. Dodatkowo H. hiszpański, bardzo łatwo, krzyżuje się z H.zwyczajnym dając hybrydy, które zagrażają populacji prawdziwych angielskich Blubells.


Hiacyntowce ze zdjęć fotografowałam na początku kwietnia, gdy dopiero rozpoczynały swoje kwitnienie. Mam to ogromne szczęście, ze nieopodal mojego miejsca zamieszkania znajduje się 'Chalet Wood,' w którym Blubells kwitną nieprzerwanie od setek lat. A miejsce jest celem wielu pielgrzymek z rożnych części Londynu, by podziwiać te piękne kwiaty. Z czasem kwiaty zamrą, a ich miejsce przejmą wówczas inne rośliny runa leśnego...


Ciekawa jestem czy podobają się Wam te delikatne piękności?
Pozdrawiam serdecznie
XOXOXO

PS. W Anglii bez problemu cebule tych roślin można kupić w wielu centrach ogrodniczych. Niestety nie spotkałam się ze sprzedażą cebul tych roślin w Polsce :(

sobota, 16 kwietnia 2016

RHS Orchid Show oraz RHS Spring Extravaganza - relacja z wystawy.

1 Kwietnia w Londynie, tradycyjnie już w halach wystawienniczych Lawrance i Lindlley Hall odbyła się nie jedna lecz dwie wystawy ogrodnicze.  RHS Spring Extravaganza, oraz RHS Orchid Show - światowej klasy wystawa Orchidei.


W większej hali (Lawrance Hall) rozsadowiła się Spring Extravaganza, na której królowały niepodzielnie wiosenne rośliny cebulowe. Wśród nich najpiękniejsze chyba o tej porze roku Narcyzy (Narcissus sp.).
Ogromna ilość odmian powodowała, że ciężko było wybrać te najpiękniejsze.
Były zatem Narcyzy małe, i duże. O kwiatach pojedynczych, i podwójnych.


Z długim, lub krótkim przykoronkiem. O płatkach we wszystkich chyba możliwych odcieniach bieli, żółci, pomarańczy, a nawet różu.


Muszę przyznać, że Brytyjczycy ze wszystkich wiosennych roślin kochają Narcyzy chyba najbardziej. To one królują w przydomowych ogródkach, oraz ulicznych parkach. Inne rośliny, szczególnie cebulowe, są dla nich tylk ciekawym dopełnieniem. 


Oprócz Narcyzów, były tez inne rośliny (nie tylko cebulowe), oraz spora doza ogrodniczych inspiracji.



Chociaż pięknych wiosennych roślin było sporo, tak naprawdę na wystawę wybrałam się po to by pooglądać te rzadziej spotykane - Storczyki.


Wielu z Nas słowo Storczyk utożsamia tylko z jednym gatunkiem - Phanelopsis. Tak naprawdę na świecie występują setki, jak nie tysiące gatunków, rodzai, i odmian, tych egzotycznych piękności.


I chociaż w mojej małej domowej kolekcji mam tylko te najpopularniejsze Phanelopsis i Vulstekarea, to tak naprawdę od zawsze urzekały mnie te o bardzo niepozornych kwiatach...


Czasem drobnych jak śnieg...


...lub wyglądających jak przybysze z innej planety.


Wystawę miałam przyjemność zwiedzać wraz z moimi Rodzicami. Mamę jako miłośniczkę Orchidei, absolutnie oczarowały te delikatne cudeńka. Tata podszedł do wszystkiego bardziej z praktycznej strony, i wyraził swój żal z powodu braku tego typu wystaw w Polsce.


Jak przystało na dobrą wystawę ogrodniczą roztrwoniłyśmy z Mamą trochę pieniędzy. Mama wróciła do Polski wraz z torbą pełną Cebul, które łatwo było przewieźć w bagażu, oraz malusieńkim storczykiem Paphiopedilum wardii var. alba.
Podobnego Storczyka zakupiłam tez i Ja, i od dzisiaj a właściwie od 1 Kwietnia, mamy z Mamą małe zawody - kto ma lepszą rękę do Storczyków, kto go nie zabije, i kto szybciej osiągnie sukces w postaci kwiatów.


Ciekawa jestem Waszych opinii na temat tej, i tym podobnych Wystaw.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć tych cudownych roślin.
Pozdrawiam serdecznie.
XOXOXO






P.S. Mamo dokładnie wczoraj mój (nasz) nowy nabytek wyleciał z doniczki! Przeżył, ale na jak długo to się jeszcze okaże. Więc póki co 1:0 dla Ciebie :)



wtorek, 5 kwietnia 2016

Królewskie Bestie - z wizytą w Hall Place.

Wiosna, to taki czas w którym wszystko nabiera tempa. W pracy huk roboty, a i w życiu osobistym sporo się dzieje. Tylko ten biedny blog leży, na szczęście nie do końca przeze mnie zapomniany. W głowie pomysłów na wpisy sporo... tylko czasu brak... Wiem, wiem, żadne to usprawiedliwienie zatem zabieram się do roboty, by nagonić stracony czas, i zaczynam od zdjęć najwcześniejszych, gdyż za chwile stracą one swój termin ważności.


Opowiem Wam zatem, o miejscu magicznym... o miejscu w którym jeden, a może nawet kilku, Ogrodników zrealizowało swój sen o sztuce ozdobnego strzyżenia krzewów.

Stara stodoła.

Zacznę jednak od początku, bo na początku był dom. Dom dość niezwykły, położony w południowo-wschodniej dzielnicy Londynu - Bexley. Sposób w jaki wybudowano dom ok 1540 roku był jak i na nasze czasy dość nowatorski - powstał bowiem z kamienia pozyskanego z rozbiórki pobliskiego klasztoru. Pomysłodawcą tego projektu był jego właściciel Sir John Champneys - bogaty Kupiec, i ówczesny burmistrz City of London (nie mylić z burmistrzem Londynu).


Jakieś 100 lat później, dom został sprzedany innemu bogatemu kupcowi  Sir Robertowi Austyn, który uznał, że istniejący budynek jest zbyt mały na jego potrzeby. Postanowił go zatem rozbudować,a co za tym idzie podwoił jego wielkość.


Niestety nowe skrzydło zupełnie nie bierze pod uwagę starej budowli, za
to świetnie ukazuje architektoniczną modę tamtych czasów. Posiadłość jeszcze kilka razy przechodziła z rąk do rąk, by ostatecznie zostać wykupionym przez gminę Bexley w 1935 roku.

Fragment rabaty bylinowej.

Ostatnią mieszkanką tego niezwykłego domostwa była Lady Limerick, która zapoczątkowała ogród  pełen strzyżonych krzewów tzw. Topiarów.



Najsłynniejszą jest jednak aleja Królewskich Bestii (Queen's Beasts) przedstawiające drzewo genealogiczne Królowej Elżbiety II, która upamiętniać miała Jej koronację w 1958 roku.


Ze strzyżonego Cisa powstał min Jednorożec, Gryf, oraz Smok.


Wszystkie strzyżone formy utrzymane są w nienagannym stanie, przystrzyżone co do milimetra, z chirurgiczną wręcz precyzją.

Fragment Ogrodu różanego.
Jednak nie samymi strzyżonymi Cisami człowiek żyje, i na 65 ha znalazło się miejsce min dla ogrodu różanego, rabat bylinowych, ogrodu alpejskiego, ogrodu warzywnego, sadu, czy ogrodu o bardziej naturalistycznym charakterze.

Fragment rabaty bylinowej.
Przez środek posiadłości przepływa rzeka Crey,  która nadaje całemości bardziej romantycznego charakteru.

Fragment sadu, z warzywnikiem.

Jeśli jednak, podobnie jak my, zmarzniecie trochę w zimny marcowy dzień, idźcie do niewielkiej Palmiarni, gdzie nie tylko będziecie mogli się ogrzać, ale przy okazji podziwiać piękne tropikalne rośliny.


Tuż do Palmiarni, przylega niewielkie Centrum Ogrodnicze, wraz z motylarnią,  w której choć na chwilę będziemy mogli przenieść się do innego świata.


Ogród topiarowy, to chyba najpiękniejsza, i zarazem najciekawsza część tego założenia ogrodowego. Rzadko spotyka się tak pięknie przystrzyżone Cisy, w tak dużej ilości w jednym miejscu.  Moim zdaniem do ogrodu najlepiej wybrać się wczesną wiosną. Brak innych (konkurencyjnych) roślin w tym czasie sprawi, że bez trudu będziemy mogli podziwiać te niezwykłe strzyżone formy.


Wstęp do ogrodów, za wyjątkiem motylarni jest darmowy, a zwiedzających jak na lekarstwo.
Pozdrawiam serdecznie.
XOXOXO

PS. Ogród odwiedziłam w połowie Marca.