czwartek, 30 października 2014

Powrót z letniego wypoczynku.

Pomimo, że jesień w tym roku nas rozpieszcza, nadeszła chwila by na swoje miejsca powróciły storczyki z gatunku Cymbidium.


Od późnej wiosny, aż do teraz przebywały na zewnątrz, na niewielkim balkonie, zabezpieczone przed upalnym letnim słońcem cieniówką.


Cymbidium, jako nieliczne storczyki uprawiane w domu, wymagają dość niskich temperatur w okresie zimowym od 10-14 stopni Celsjusza, oraz dość sporych różnic temperatury pomiędzy dniem, a nocom w okresie formowania pąków kwiatowych, czyli w okresie późnego lata.


Przechowywanie roślin na zewnątrz, w okresie letnim, pomaga uzyskać tego typu warunki, a co za tym idzie dużo większą ilość kwiatów.


Pamiętać należy jednak by Storczyki, wróciły do pomieszczenia przed pierwszymi przymrozkami, które mogą uszkodzić rośliny.


W okresie spoczynku, rośliny podlewa się umiarkowanie.


Dodatkowo należy regularnie sprawdzać czy na młodych pędach kwiatowych nie pojawiły się np. mszyce, które wyjątkowo upodobały sobie te miejsca.


Storczyki, kwitną zwykle od połowy listopada, aż do połowy lutego. Ilość kolorów jest wówczas niezliczona, od czysto białych poprzez pomarańcze, żółcienie, róże, a nawet do zieleni, lub brązów.


Pędy kwiatowe są bardzo ciężkie, i łatwo się wyłamują. Dlatego każdy pęd, z osobna, należy podeprzeć bambusowym patyczkiem.


I tak cierpliwie przez ostanie dwa dni, znosiłam z naszego balkonu, doniczka po doniczce kolejne odmiany Cymbidium, i cierpliwie podpierałam każdy pędy kwiatowy. Jakieś 40 roślin później wszystkie 'Marietty', 'Bernadetty', 'Rity', i ich koleżanki, są już na swoim zimowym miejscu. Piecze nad nimi, sprawuje 'Król Jerzy', a mnie pozostaje jedynie zaczekać kilka tygodni, by w pełni móc cieszyć się tymi pięknymi kwiatami.


Pozdrawiam
XOXOXO

poniedziałek, 20 października 2014

Pnąca Szałwia, czy to możliwe ?

Myśląc Szałwia, zwykle staje nam przed oczami obraz krzewiastej byliny, lub rośliny jednorocznej.
Ale czy istnieje coś takiego jak  pnąca Szałwia? W botanicznym rozumieniu tego słowa, niekoniecznie. Jednak podobnie jak pnące róże, Salvia guarantica (bo o niej będzie ten post) możemy zaliczyć do grupy tzw pnączy pozornych, czyli roślin, które nie wytwarzają żadnych organów czepnych (przylg, czy wąsów), jednak gdy trafią na rożnego rodzaju podpory mogą się po nich wspinać.


Salvia guarantica, jest wysoką (od 1,5 do 2m wysokości) krzewiasta byliną, która formuje szeroką kępę bardzo długich pędów, które z naszą pomocą będą wspinały się po ścianach altanek, trejażach, czy murach. 


Na odpowiednim stanowisku (najlepiej słonecznym) rośnie bardzo szybko, i już w pierwszym roku osiąga docelowe rozmiary. Pędy są jednak dość miękkie, i pod ciężarem kwiatów, łatwo się łamią. Dlatego też rośliną wymaga dość regularnego podwiązywania.

Duże, jajowate, i  miękko owłosione liście pachną anyżem.


Jednakże główną ozdobą rośliny są kwiaty. Duże, bo do 4 cm długości, pojedyncze wargowe kwiaty, ułożone są, w charakterystyczny dla rodzaju Szałwia, kłosowaty kwiatostan osiągający nawet do 30 cm długości.

Najpiękniejsza jest jednak barwa kwiatów. Rzadko spotykany, intensywny kolor indygo.

Roślina kwitnie w okresie od późnego lata do wczesnej jesieni, gdy w ogrodzie dominują głównie odcienie, żółci, pomarańczu, czy różu, przez co staję się ciekawym akcentem kolorystycznym.


Niestety roślina ma zasadniczy minus. Nie zimuje w gruncie w Polsce, i Wielkiej Brytanii.

Dlatego co roku należy zakupić nową , roślinę lub przed pierwszymi przymrozkami przyciąć, i wysadzić do donicy. Tak przygotowaną rośliną, można spróbować przezimować w jasnym, dość chłodnym pomieszczeniu...

Nasza Szałwia rośnie, i zimuje pod dachem, kwitnie wówczas dwa razy do roku, wczesną wiosną, i późnym latem. Dlatego jeśli macie ogród zimowy, tym bardziej zachęcam was do posiadania tej rośliny

Na koniec dodam, że pomimo usilnych prób nie znalazłam polskiej nazwy tej rośliny. Może ktoś z was ja zna i może mi pomóc?


Pozdrawiam,
XOXOXO

poniedziałek, 13 października 2014

Z wizytą w Królewskich Ogrodach Botanicznych Kew.

W weekend wybraliśmy się, do Królewskich Ogrodów Botanicznych Kew, pod Londynem. O Ogrodzie pisałam już wcześniej tutaj, w moim pierwszym poście na blogu:)


Ostatni raz odwiedziliśmy Kew, około 5 lat temu, bardzo wczesną wiosną , bo w marcu. Muszę jednak stwierdzić, że Ogród w jesiennym wydaniu bardziej przypadł mi do gustu.


Kew jest miejscem magicznym...Jego początki sięgają jeszcze XVI wieku, kiedy to król Henryk VII, wybudował na terenie swoich posiadłości, pałac myśliwski. Obecność królewskiego dworu, spowodowała bardzo szybki rozwój, niewielkiej, i do tej pory sennej pod londyńskiej wioski Kew.


W początkach XVIII wieku, rodzina królewska odkupiła pałac (znajdujący się obecnie na terenie Ogrodu Botanicznego), i uczyniła go swoją letnią rezydencją. Księżniczka Augusta, matka przyszłego króla Jerzego III (więzionego skądinąd w pałacu, w trakcie swojego domniemanego szaleństwa), dała początek pierwszym ogrodom wokół pałacu. 


W 1759 roku z ówczesnych Ogrodów Botanicznych Chelsea (Chelsea Phisics Garden) sprowadziła Williama Aiton, który stworzył niewielki Ogród Botaniczny, który z czasem zaczął pochłaniać kolejne ziemie przyległego do niego parku, i rozrósł się do obecnych 121 hektarów, które ciężko obejść w jeden dzień.


Lata 1841-1855, to okres świetności Kew. Rozwój, Imperium Brytyjskiego, umożliwił praktycznie nieograniczony dostęp do nowych roślin, i nasion, nieznanych do tej pory na starym kontynencie.
To wówczas postawiono , dwie najważniejsze dla obecnego wyglądu wiktoriańskie budowle, z kutego żelaza Temperate House, i Palm House.

Temperate House, obecnie jest zamknięty, gdyż przechodzi wielomilionową resturację.
Palm House, czyli Palmiarnia, nadal otwiera swoje podwoje, i zachwyca zwiedzających. Rosną tu ogromne okazy min. Palm, i Bananowców. Całość możemy podziwiać także z góry, z zawieszonego, tuż pod samym sufitem wąskiego chodnika.






Tuż obok Palmiarni, znajduje się niewielki szklany budynek z 1852 roku, który jest domem dla największej na świecie Lilli wodnej czyli Wictorii królewskiej (Victoria amazonica), oraz jej mniejszych, ale równie pięknych kuzynek (Nymphea sp.).





W niewielkiej odległości od Palmiarni znajduje się też stosunkowo nowy, bo z 1987roku, budynek Cieplarni Księżnej Walii (Princess of Wales Conservatory).
Mieści się w nim 10 odrębnych, sterowanych komputerowo, stref klimatycznych. Mamy tu między innymi: strefę pustynną i półpustynną, z pięknymi Kaktusami i Agawami, strefę tropikalnej Ameryki Południowej z piękną aranżacją wykonaną z roślin z rodziny Ananasowatych , oraz strefę w której rosną rośliny mięsożerne min. dziwaczne dzbaneczniki.







Tuż za cieplarnią znajduje się przepiękny ogród skalny z malusieńkim Alpinarium (Davies Alpine House), w którym wystawiane rośliny zmieniane są okresowo...






Ogród botaniczny to jednak nie tylko budynki, lecz przede wszystkim piękne okazy roślin, niektóre pamiętające jeszcze pierwszych założycieli Ogrodu. Kew Gardens to obecnie największa na świecie kolekcja żyjących roślin (ok. 30000 różnych gatunków, i odmian) Rosą tu min, piekne okazy Wolemii, Araukarii, czy Ogromna Sosna pinii (Pinus pinea).



Znajduję się tu także ponad 7 milionów roślin zachowanych w Herbarium, w postaci Zielników.

Kew jest także jednostką dydaktyczno-naukową, prowadzi się tu badania naukowe, szkoli studentów, i nie tylko.... 
W swoim zamiejscowym ośrodku dydaktycznym w Wakehurst, znajduje się Bank Nasion tzw. Millenium Seed Bank, który systematycznie gromadzi nasiona dziko rosnących, gatunków roślin na świecie. W 2010 roku było to ok. 10% populacji czyli ok 30000 gat.

W 2003 roku Królewskie Ogrody Botaniczne zostały wpisane na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO, i jak już wspomniałam wcześniej nie sposób zwiedzić je w jeden dzień, a tym bardziej opisać w jednym krótki poście. Dlatego zapraszam was na fotograficzną przechadzkę po ich niewielkiej części, i mam nadzieję, że jeśli kiedyś zawitacie w Londynie, znajdziecie czas by  odwiedzić to piękne miejsce, bo naprawdę warto.

Uwaga!!!Bardzo dużo zdjęć :)

Pozdrawiam
XOXOXO