niedziela, 31 sierpnia 2014

Ferrum

Dzisiejszy post będzie mało roślinny, ale jak najbardziej nadal pozostaniemy w tematyce ogrodniczej.
Wszyscy doskonale wiemy, że nasze rośliny ogrodowe i doniczkowe cierpią czasami z powodu rożnych szkodników, i chorób (grzybowych, bakteryjnych i wirusowych).
Jest jednak, i czwarta, często pomijana, grupa chorób tzw choroby fizjologiczne. Wywoływane są one brakiem lub nadmiarem któregoś ze składników odżywczych.


Ferrum - to łacińska nazwa żelaza (Fe), pierwiastka bardzo ważnego dla prawidłowego rozwoju rośliny (uczestniczy on min przy budowie chlorofilu.).
Niedobór żelaza, bo dziś o nim będzie mowa, powoduje powoduje zanik chlorofilu, i chorobę zwana chlorozą.


Jak się objawia? Na młodych pędach, i liściach następuje zanik chlorofilu w przestaniach pomiędzy nerwami. Przestrzenie te stają się wówczas żółte lub nawet białe. Nerwy pozostają jednak przez cały czas zielone. Dodatkowo, występuje także zaburzenie wzrostu rośliny, i ograniczenie jej kwitnienia.


Przyczyny, to przede wszystkim zbyt wysokie pH gleby, oraz zbyt małe jej napowietrzenie.


Niedobór żelaza atakuje przede wszystkim rośliny kwasolubne uprawiane na zbyt zasadowych glebach. Szczególnie wrażliwe są: Rododendrony, Wrzosy, i Wrzośce, Bukszpany, Cyprysiki, i Petunie. Z warzyw szczególnie wrażliwe są pomidory i sałata.


Jak zwalczać? Po pierwsze należy zakwasić podłoże np. poprzez ściółkowanie korą z roślin iglastych.
Po drugie: należy zastosować nawóz z duża zawartością żelaza - siarczan żelaza dwuwartościowego, lub nawóz wieloskładnikowy. W przypadku tego drugiego należy zwrócić szczególną uwagą , by żelazo w nim zawarte występowało w formie chelatowej. Jest ona dużo łatwiej, i szybciej przyswajana przez rośliny.
Wszystkie nawozy zawierające żelazo należy chronić przed dostępem światła , i zużyć jak najszybciej.

W praktyce nie odnotowano zatrucia żelazem u roślin ogrodowych i uprawnych. Dlatego nie musimy się zbytnio martwić, że przenawozimy nasze rośliny ogrodowe, lub doniczkowe.

Mam jednak nadzieję, że wasze rośliny nie cierpią na niedobór żelaza, i ten post będzie raczej ciekawostką, niż poradnikiem.

Pozdrawiam serdecznie
XOXOXO


środa, 27 sierpnia 2014

Aurea czyli żółta...

Turzyca, bo o niej tu mowa. Zdobywczyni prestiżowej nagrody brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego (RHS), przyznawanej najbardziej wartościowym roślinom ogrodowym - Garden Merit.


Turzyca sztywna (Carex elata) z wyglądu przypomina trawę, jednak nią nie jest. Należy do rodziny Turzycowatych (Cyperaceae). Jest to nasz gatunek rodzimy, dlatego bez problemu zimuje w naszych ogrodach. Mimo to jest dość rzadko spotykana.
W przeciwieństwie do gatunku, odmiana  "Aurea' (Carex elata 'Aurea'), jest dość popularną rośliną ogrodową, i jedną z najpiękniejszych turzyc jakie znam.


Liście, przypominające tasiemki są jaskrawo żółte, z jasno zielonym brzegiem. Ze względu na ten piękny kolor liści jest uroczym akcentem w ogrodzie, który od razu przyciąga wzrok.


Roślina tworzy spore kępy dorastające do 1 m wysokości, i tyleż samo szerokości. Z czasem długie liście przewisają, i roślina z daleka może przypominać małą fontannę.
Jest zimozielona, chociaż chciałoby się powiedzieć "zimożółta" :)

Kwiaty ma  raczej niepozorne, jak większość Turzyc, a pierwsze skrzypce grają tu liście.

Dobrze rośnie na stanowiskach pół cienistych,oraz słonecznych. To właśnie na stanowiskach słonecznych najpiękniej się wybarwia. By dobrze rosła wymaga sporo wilgoci, oraz żyznej gleby.


Turzyce bez problemu można przycinać wczesną wiosną. Pozwoli nam to pozbyć się starych, i uszkodzonych liści, i tym samym odmłodzić roślinę. Nie polecam jednak wykonywać tego zabiegu co roku, gdyż turzycowe liście rosną stosunkowo wolno, i może to zaburzyć pokrój rośliny.

Gdzie wyglądają najpiękniej? Przede wszystkim sadzone w sporych grupach, na rabatach bylinowych, nad oczkami wodnymi, czy w donicach.


Osobiście uważam, iż najciekawiej wyglądają zestawione na zasadzie kontrastu, zarówno ze względu na kolor kwiatów, czy kolor, i pokrój liści.


Rośliny są bardzo mało wymagające, lecz niesamowicie efektowne. Dlatego polecam je szczególnie początkującym ogrodnikom. Nie zauważyłam też, by zbytnio cierpiały z powodu chorób, lub szkodników.

Chętnie dowiem się czy macie, lub znacie jakieś ciekawe odmiany Turzyc.

Pozdrawiam
XOXOXO


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Pelargonium x ardense.

Niech podniesie rękę, każdy kto nie ma, lub nigdy nie miał w swoim ogrodzie, na balkonie lub tarasie pelargonii. Łatwe w uprawie, są chyba najpopularniejszymi roślinami balkonowymi w Polsce.
Jednak, niewiele osób wie, że oprócz tych należących do grupy zonnale (te najpopularniejsze), są też pelargonie o pachnących liściach, czy gatunki - od których wszystko się zaczęło.

Dziś jednak nie o nich, a o Pelargonii, o bulwiastych korzeniach, i chmurze czerwonych kwiatów.

Pelargonium x ardense, bo o niej tu mowa, powstała w wyniku skrzyżowania dwóch innych Pelargonii: P.lobatum i P.fulgidum

Pelargonium fulgidum.
 Zdjęcie pochodzi ze strony fibrex.co.uk

Pelargonium lobatum.
Zdjęcie pochodzi z wikipedii.

Bynajmniej nie był to proces w 100% naturalny. Matce naturze ok 1820-1822 dopomógł niejaki Pan James Lee z Vineyard  Nursery na Hammersmith w Londynie (UK).

Pelargonium x ardense


Roślina sama w sobie  jest bardzo niepozorna. Ma zaledwie kilka silnie skróconych łodyg, i rozgałęzień.
Liście są klapowane, i pokryte włoskami.


Największe wrażenie robią kwiaty! Na długich pędach kwiatowych wyrasta chmura  drobnych, szkarłatnoczerwonych kwiatów. Pojedyncze kwiaty mają jaśniejszy brzeg i ciemny środek. Kitnie od Kwietnia do połowy lipca.
Przekwitnięte kwiatostany należy usuwać, napędza to roślinę do produkcji nowych kwiatów, a nam pozwala cieszyć się nimi dłużej.

Po okresie kwitnienia roślina roślina przechodzi w stan spoczynku, i wówczas część liści może zamierać.

Wymaga stanowiska słonecznego, o dobrze przepuszczalnej glebie.
Nie zimuje w gruncie.

Moje Pelargonie to około 2 letnie sadzonki. Niestety ten gatunek rośnie bardzo powoli, i w ich przypadku należy wykazać się dużą dozą cierpliwości.

Pelargonium x ardens można uprawiać , nie tylko na balkonach i tarasach, ale także jako roślinę doniczkową. W tej roli spełnia się fantastycznie. Ja swoje hoduje na parapecie południowo-zachodniego okna.

Nie zauważyłam by były jakość szczególnie atakowane przez choroby, co do szkodników, to standardowo mszyce i mączliki.

Komu polecam roślinę? Przede wszystkim entuzjastom, i kolekcjonerom roślin niezwykłych, oraz osobom, które lubią podziwiać rośliny z bliska, docenić ich wzór na płatkach, czy delikatny słupek.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do zakupu innych, niż tradycyjne Pelargonii.

Pozdrawiam serdecznie
XOXOXO

niedziela, 24 sierpnia 2014

Liście anyżem pachnące.

Dzisiejszy wpis będzie o roślinie, która jeszcze do niedawna była mi praktycznie nieznana.
Kłosowiec (Agastache), bo o nim tu mowa należy do rodziny Jasnowatych (Lamiaceae), i w naturze występuje min. w Północnej Ameryce oraz Japonii.


Co urzekło mnie w tej bylinie? Przede wszystkim kwiaty, a właściwie kwiatostany. 


Charakterystyczne dla rodziny jasnowatych, jasno fioletowe kwiaty zebrane są w długie kłosowe kwiatostany ( stąd pewnie jej polska nazwa). Kwiaty nie pachną, ale braki te rekompensują nam o dziwo liście. Roztarte pachą, wspomnianym w tytule anyżem!
Roślina kwitnie od początku lata aż do polowy jesieni.



Kłosowiec wymaga stanowiska słonecznego, ze spora ilością wilgoci.

Gdzie sadzić? Przede wszystkim, na rabatach bylinowych, przy tarasach i altanach, oraz wszędzie tam gdzie w pełni będziemy mogli podziwiać jej piękno.

Niewątpliwą zaletą rośliny jest fakt, że rośnie bardzo szybko, i już w kilka miesięcy od wysadzenia tworzy okazałe kępy obsypane kwiatami.  Docelowo może dorastać nawet do 90 cm wysokości.




Niestety jest też spory minus. Rośliny nie są całkowicie mrozoodporne. Odmiana na zdjęciach to 'Blue fortune', i jest to odmiana polecana min. przez ZSP jako ta, która dobrze radzi w naszych warunkach klimatycznych. Jednak i ona wymaga okrycia na zimę.

Spotkałam się też z opiniami , iż w polskich warunkach klimatycznych należy należy traktować Agastache, bardziej jako roślinę jednoroczną, niż bylinę.

Czy warto posiadać ją w swoim ogrodzie? Na pewno tak, i chociaż w moim przypadku nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, moim sercem na pewno zawładnęła, a oprócz mnie pokochały je nasze pszczoły.



Pozdrawiam 
XOXOXO


 Ps. Agastache ze zdjęć został wysadzony na miejsce stałe w kwietniu tego roku.




sobota, 16 sierpnia 2014

Crocosmia czyli Cynobrówka

Do rodzaju Crocosmia należny 7 rożnych gatunków roślin, które w naturze rosną na łąkach Południowej Afryki.
Ponieważ należą do rodziny Kosaćcowatych (Iridaceae), są blisko spokrewnione  min z Mieczykami, i wyglądają jak miniaturowe ich odpowiedniki.


Cebule Cynobrówki wysadzamy wiosną (kiwecień - maj) bezpośrednio do gruntu, na głębokość około 7-8 cm.
Rośliny wymagają stanowiska słonecznego, z wilgotną lecz przepuszczalną ziemią.
Kwitną od połowy lipca, aż do pierwszych przymrozków. Kwiaty nie pachną, i mogą mieć kolor od żółtego poprzez pomarańczowy, aż do czerwonego. Kwitnące rośliny osiągają wysokość ok 50-75 cm.


Cynobrówki są bardzo łatwe w uprawie, bardzo szybko się rozmnażają, i najlepiej kwitną w dużych zatłoczonych grupach.  Na jednym stanowisku mogą przebywać około 3 lat. Później należałoby roślinę przesadzić. Jednakże roślina ze zdjęć rośnie, bez przesadzania, na tym samym stanowisku już od niepamiętnych czasów, i jak widzicie ma się całkiem dobrze.


Zimowanie: są 2 zasadnicze teorie dotyczące tego jak postępować z tą roślina przed zimą.
Pierwsza mówi o tym, iż po zaschnięciu liści (październik) należy cebule wykopać i przechować w pomieszczeniu.
Druga natomiast mówi, że po zabezpieczeniu przed mrozem, roślina będzie mogła zimować w gruncie.
Są zwolennicy i przeciwnicy obu teorii. Dodam tylko, że roślina ze zdjęć z powodzeniem zimuje w gruncie, jednakże rośnie ona w klimacie dużo łagodniejszym, niż w Polsce.



Crocosmia należy do jednej z najciekawszych roślin póznego lata, i mimo tego, że jest bardzo łatwa w uprawie, nadal wydaje mi się niedoceniana.


Na koniec dodam, że nie znam rodzaju ani odmiany Cynobrówki ze zdjęć. Etykieta z nazwą dawno zaginęła, i nikt z moich kolegów nie jest w stanie przypomnieć sobie dokładnej nazwy tej konkretnej rośliny.
Może ktoś z was ją zna i będzie umiał mi pomóc :)

Pozdrawiam
XOXOXO



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Egzotyczny podwieczorek, czyli o Rambutanie, i Mangostanie słów kilka.

Znalazłam dzisiaj w moim lokalnym sklepie dwa bardzo ciekawie wyglądające owoce. Ponieważ takie rzeczy nie zdarzają się w moim "osiedlaku" zbyt często, a jak bardzo lubię poznawać nowe smaki zakupiłam te oto cuda na mój podwieczorek.


Osobnik po lewej to Rambutan, Jagodzian rambutan (Nephelium lappaceum) z rodziny Mydleńcowatych. 
W naturze rośnie w Malezji, Chinach oraz Indonezji.
Nazwa tego interesującego owocu pochodzi od malajskiego słowa "rambutan" co oznacza owłosiony.
Trudno zaprzeczyć że nazwa świetnie oddaje charakter tego owocu.

Po prawej natomiast Mangostan właściwy (Garcinia mangostana) z rodziny Kluzjowatych. W naturze rośnie w Indonezji. I osobiście przypomina mi duża jagodę, lub borówkę ( bo tak na nie mówimy w regionie z którego pochodzę) :)

Rambutan

Skórka rambutanu jest dość twarda, pomarańczowo-czerwona, pokryta długimi włoskami. Osobiście przypomina mi trochę łupinę kasztana i podobnie pachnie. Z czasem ciemnieje.
U mangostanu skóra jest również twarda fioletowo- czerwona, pokryta nalotem woskowym. W Chinach, tradycyjnie, używana jest do farbowania skór.

Mangostan

Po rozkrojeniu w obu przypadkach, naszym oczom ukazuje się jasne, i soczyste wnętrze.
Gładkie w przypadku rambutanu, i podzielone na cząstki jak u pomarańczy, u mangostanu.
Konsystencją oba owoce przypominają lekko niedojrzałe śliwki, z czego rambutan jest twardszy.


Ale do rzeczy. Jak smakują?
Rambutan smakuje jak dojrzała, soczysta gruszka.
Smak mangostanu, jest absolutnie zachwycający. Wcale nie dziwi mnie fakt, że przez niektórych uważany jest za króla wszystkich  owoców, bo smakuje tak jakby w jego wnętrzu zostały zamknięte wszystkie najsmaczniejsze owoce świata.

Jak każde owoce, także rambutan i mangostan posiadają nasiona. U rambutanu nasiono przypomina pestkę, sprawa komplikuje się w przypadku mangostanu. Coś co wygląda jak nasiono,w botanicznym rozumowaniu,  wcale nasionem nie jest.


Po lewej Rambutan, po prawej Mangostan.
"Nasiona" mangostanu, są ubocznym skutkiem procesu zwanego apomiksją, w którym to osobniki potomne tworzone są bez udziału procesów płciowych. Taki sposób rozmnażania, pozwala na uzyskanie osobników bardzo podobnych do siebie.
Niestety są też i minusy. Procent kiełkowalności takich nasion jest bardzo niski, i zależy od wielkości / wagi "nasiona". dobrze wykształcone nasiona mają większe szanse by skiełkować. jednak i one tracą swoją żywotność po ok 5 dniach od usunięcia z owocu.

Nasiona Rambutanu i Magostanu.

Ponieważ z natury nic u mnie się nie marnuje, a szczególnie nasiona. Postanowiłam zmierzyć się z prawie niemożliwym, czyli wyhodowaniem sobie rambutana i mangostanu w doniczce.
Ale póki co delektuję się tymi pysznymi owocami a potem wracam do pracy i zabieram się za wysianie moich nasion.


Smacznego!!!

P.S  Na koniec dodam tylko jeszcze, że jako rośliny tropikalne nasiona będą wymagały dużo słońca, wysokiej temp przy kiełkowaniu (25-28 stopni Celsjusza), i dużoooo cierpliwości. Gdyż kiełkowanie może zająć nawet kilka jak nie kilkanaście tygodni.

O postępach na pewno doniosę.

Pozdrawiam i zachęcam do spróbowania tych pysznych owoców.
XOXOXO


piątek, 8 sierpnia 2014

DIY: czyli ręcznie robione pachnące woreczki do szafy.

Najwyższa pora by skorzystać z owoców naszej ciężkiej pracy w ogrodzie!
Na pierwszy ogień pójdzie więc to oto dama...

www.lavenderconnections.com

...czyli Lawenda wąskolistna (Lavandula anguistifolia), a powstaną z niej, jak mogliście zuwazyc już w tytule, pachnące woreczki do szafy.

Co nam będzie potrzebne:
- Woreczek bawełniany lub lniany.

Mój miał już gotowe zamknięcie, co było dodatkowym ułatwieniem.

Ja wykorzystałam gotowy bawełniany woreczek który znalazłam w szafie. Jeśli jednak macie zdolności manualne możecie wykonać taki woreczek sami, z kawałków niepotrzebnych materiałów. Przy odrobinie waszej  wyobraźni mogą powstać takie cuda :)

www.notonthehighstreet.com
www.notonthehighstreet.com
www.notonthehighstreet.com

- nożyczki oraz oczywiście nasza bohaterka czyli,
- Lawenda



Kiedy i  jak zbierać lawendę?
Zasada jest prosta wybierany suchy i słoneczny dzień. Na susz wybieramy wszystkie kwiatostany, w których kwiaty otwarte są jedynie do 1/3 wysokości kwiatostanu.
Tego typu kwiatostany, zawierają w sobie najwięcej olejów eterycznych, a przecież o to nam chodzi.
Suszenie:
Kwiaty suszymy główkami w dól, w ciepłym przewiewnym i zaciemnionym miejscu. W małych pęczkach. Wówczas wystarczy kilka dni i nasza suszona lawenda będzie gotowa.




Kwiatostany lawendy tniemy na niewielkie kawałki.




Ja zdecydowałam się pociąć również łodygi, gdyż one także zawierają w sobie olejki eteryczne (jednakże w mniejszym stopniu).



Wszystko umieszczamy w woreczku i zamykamy.



Teraz wystarczy umieścić nasz woreczek w szafie i cieszyć się pięknym lawendowym zapachem przez długi czas.



Pozdrawiam
XOXOXO